Muzyka ♥

Muzyka ♥

Muzyka ♥

Muzyka ♥

wtorek, 13 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 36

Robert stał przez jakiś czas w futrynie drzwi i przyglądał mi się, jakby próbował odszukać w mojej twarzy jakąś wskazówkę. Jedząc śniadanie poczułam wibracje mojego telefonu, który leżał obok mnie. Podniosłam i na ekranie zobaczyłam uszczęśliwioną twarz Marco Reusa. Odebrałam połączenie uśmiechając się.
- Luiza, powiedz, że kupiłaś mi bokserki! - wykrzyczał nie dając mi się nawet przywitać.
- Cześć Marco, mi też miło Cię słyszeć. Tak, kupiłam ci bokserki, a o co chodzi? - zapytałam mówiąc przesłodko.
- Bo dupek Piszczek powiedział mi, że dzwonił do niego jakiś twój brat i powiedział, że się ze mnie śmieliście i nie kupiłaś mi bardzo wygodnych bokserek, które chcę mieć już od jakiś trzech miesięcy. - powiedział szczerze, a ja zaczęłam się śmiać.
Czy tylko dla mnie wydaje on się taki głupi, że aż śmieszny?
- Marco słonko moje, przecież wiesz, że nigdy w życiu nie zrobiłabym ci takiej krzywdy i nie kupiła dla ciebie tak ważnej rzeczy, jak bokserki. - powiedziałam w miedzy czasie śmiejąc się.
- Nie nabijaj się już ze mnie, bo jak wrócisz do Dortmundu, to nie będziesz miała życia! - powiedział szczerze i mogą się domyśleć, że w tej chwili machał ręką, w której nie ma telefonu.
- Em, Reus ja jeszcze nie wiem, czy wracam... - zaczęłam, lecz nie pozwolono mi skończyć.
- Jak nie wracasz?! Nie pogodziłaś się z tym deklem?! Jeszcze cię nie przeprosił?! No kurde, co on sobie myśli?! Że pojedzie do Nowego Jorku, wykorzysta mnie do wyłudzenia informacji i jeszcze cię nie przeprosi?! Jak jest gdzieś przy tobie, albo niedaleko to powiedz mu, że jak cię nie przyprowadzi to pogadam z nim inaczej! - zaczął dramatyzować Marco.
Odsunęłam na pewną odległość telefon, pomimo tego, że Marco wciąż gadał, ale jego krzyku nie da się wysłuchiwać przez telefon.
- Tak Marco, rozumiem. - powiedziałam w końcu do telefonu. - Masz pozdrowienia od Marco. - dodałam patrząc na Lewandowskiego, który nadal stał w drzwiach patrząc i uśmiechając się tak, ze niejedna dziewczyna oddałaby za to życie.
- Ohh, również go pozdrów i podziękuj za wszystko, bo coś czuję, że jestem na dobrej drodze. - powiedział Robert wchodząc do pokoju, zaraz potem siadając na fotelu na przeciwko łóżka, na którym ja nadal leżałam we wczorajszym ubraniu  z telefonem przy uchu.
- Robert też cię pozdrawia. - skierowałam te słowa do przedmiotu przy moim uchu i zaczęłam dalej jeść śniadanie, które ktoś mi przerwał!
- Czyli... czyli on jest teraz u ciebie? I jesteście w jednym pokoju? - zapytał Marco spokojnie.
- Yep. Na to wygląda. - odpowiedziałam jedząc.
- O kurde! Było mówić tak od razu, to bym wam nie przeszkadzał, bo obstawiam, ze macie inne plany, niż słuchanie o moich bokserkach. Pewnie wolisz posłuchać o bokserkach Lewandowskiego. To powiem ci, że jest co podziwiać.. - zaczął Marco.
- Marco! Nie chcę tego słuchać... - mówiłam śmiejąc się- Zresztą skąd ty to wiesz?! - zapytałam zdziwiona jego wiedzą na temat bokserek Roberta. 
- No wiesz, jak przebiera się z nim w szatni, lub razem imprezuje, to wie się co nieco o tych rzeczach. Zresztą my mężczyźni lubimy się chwalić, jak długi..
- Cicho! - przerwałam nie chcąc słyszeć dalszej części.
W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech Reusa, który obstawiam, że zwijał się już ze śmiechu.
- Dobra, już wam nie będę przeszkadzał. Narka! - powiedział, gdy już opanował swój atak śmiechu. - A i pamiętaj, żeby jak najszybciej przyjechać do Dortmundu z moimi bokserkami! - dodał, a po chwili rozłączył się.
- Co chciał? - zapytał Robert, gdy odłożyłam telefon na łóżku.
- Dowiedzieć się, czy kupiłam mu bokserki, bo Piszczek go nastraszył, że nie i nie mam zamiaru. - powiedziałam śmiejąc się. - A i potem coś zaczął gadać o twoich bokserkach, co masz w nich i chciał mówić też o rozmiarze, ale wolałam nie słuchać. - dodałam uśmiechając się lekko.
- O nie! Nie słuchaj go, on nieraz gada takie głupoty, że normalnie chce mu się strzelić w mordę. - powiedział nagle ożywiony Robert - Jak tylko wrócę do Dortmundu to obiecuję, że to zrobię. - dodał śmiejąc się.
- W tej chwili jestem nawet w stanie obronić tego biednego Reusa i wstawić się za niego! - odpowiedziałam dając Robertowi kuksańca w bok.
W tamtej chwili wbiegł do ,,naszego" pokoju Łukasz.
- Wiem, ze macie jakieś tam romantyczne rozmowy i w ogóle. Jestem w stanie to zrozumieć, ale Ci ludzie spod bloku już nie za bardzo. - powiedział szybko Teo, robiąc przerwy tylko na oddechy, które pomagały mu w dalszym mówieniu - Przed chwilą dzwoniła przemiła pani z recepcji i kazała Ci Luiza przekazać, że jakieś paparazzi jadą właśnie na górę chcąc złapać ,,na gorącym uczynku" niejakiego Roberta Lewandowskiego wraz z tajemniczą dziewczyną z gali. - dokończył Łukasz uśmiechając się szczeniacko.
- Kurwa! - wykrzyczał Robert i szybko wybiegł z pokoju. Było słychać jedynie otwierającą się walizkę i wyjmowanie z niej ubrań.
- A Ty Luiza się nie ubierasz? Przecież zaraz wpadnie tu paparazzi chcąc zrobić zdjęcia na główną stronę gazet! - powiedział Teo wymachując rękoma i dziwnie się na mnie patrząc. A ja przeżuwając jedzenie zaczęłam się lekko uśmiechać.
- Oh Teo, Teo. Zanim zamówiłam ten pokój w tym oto hotelu - zaczęłam mówić pokazując na wszystko ręką - upewniłam się, że jest tu bardzo dobra ochrona, oraz ludzie, którzy nie pozwolą, aby wdarła się tu jakakolwiek osoba z paparazzi. Poczytałam trochę o tym hotelu i jak się okazało, przebywało tu wiele osób, a osoby z gazet plotkarskich, czy jakichkolwiek, nigdy się tu nie wdarły. Więc jaki cel, miała twoja, jakaż to długa przemowa? - dokończyłam śmiejąc się głośno.
- Oh, no bo kurde, migdaliliście się do siebie, a jeszcze dwa dni temu się do niego nie odzywałaś i jak to wygląda w oczach innych ludzi? - zapytał patrząc na mnie spokojnym wzrokiem. - Jesteś moją siostrą, wiec muszę o Ciebie dbać. - powiedział i usiadł na miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmował Lewandowski.
- Ojejku, Łukasz.. - powiedziałam przytulając go mocno. - Jesteś najlepszym bratem. Nikt nie ma lepszego i każdy o takim marzy. - powiedziałam w jego szyję.
- Wiem! - powiedział szczerząc się.
- Luiza, dlaczego się nie ubierasz? - zapytał Robert, który stanął w futrynie, zupełnie jak kilkanaście minut temu.
- Ponieważ żadne paparazzi tu nie jedzie, po prostu kochany Łukasz chciał wykurzyć cię z tego łóżka. - powiedziałam uśmiechając się i odkładając pustą tacę na stolik obok łóżka.
- Czy mi się tylko wydaje, czy Łukasz chce oberwać? - zapytał Robert rzucając się na Łukasza.
Zaczęli się między sobą przepychać w taki sposób, że aż ja zleciałam z łóżka. Popatrzyłam na nich z dołu, a oni nawet nie zorientowali się, że kogoś nie ma na swoim miejscu. Wstałam z ziemi i skierowałam się do swojej sypialni, gdzie była moja walizka z ubraniami. Wzięłam wybrane ubranie i weszłam do łazienki, żeby się przebrać. Gdy wychodziłam już gotowa usłyszałam spanikowany krzyk Łukasza. Pobiegłam szybko do pokoju, w którym oni przebywali i zobaczyłam leżącego na brzuchu Teodorczyka, na którym siedział Lewandowski i wywijał mu ręce.
- Obiecaj, że nigdy więcej nie przeszkodzisz mi podczas romantycznej rozmowy z Twoją siostrą. - powiedział Robert i pociągnął a ręce Łukasza.
- Dobra, dobra. Obiecuję, ale puść mnie! - odpowiedział mu krzykiem Teo.
A wtedy Lewy puścił jego ręce. W tym momencie obaj równocześnie na mnie popatrzyli.
- Kiedy się przebrałaś? - zapytał Robert.
- Wyobraźcie sobie, że podczas waszej cudownej przepychanki zwaliliście mnie z łóżka, nawet nie zauważając, że leżę na podłodze. - powiedziałam uśmiechając się sarkastycznie.
- Kurde, przepraszam Luiza! Więcej już tak nie będzie. - powiedział Robert podchodząc do mnie.
- No mam nadzieję, a teraz posprzątać bałagan, który narobiliście. - powiedziałam i wyszłam z pokoju, ówcześnie biorąc swój telefon. Odblokowałam ekran i zobaczyłam, że mam jedną nieprzeczytaną wiadomość od numeru nieznanego. Otworzyłam ją, a po przeczytaniu jej zaczęły lecieć mi samoczynnie łzy, których nie umiałam skontrolować. Bo niezależnie jaką drogę bym wybrała, to po obu decyzjach nie byłoby nigdy happy endu. Ale chyba tak właśnie jest w życiu. Lepiej żyć bez happy endu, ale wiedząc, że osobie, którą się kocha nic nie grozi i jest bezpieczna... Zablokowałam swojego iPhona i wytarłam łzy z moich policzków. Wróciłam do pokoju, z którego przed minutą wychodziłam. Popatrzyłam na chłopaków, którzy ścielili właśnie łóżko. Gdy skończyli odwrócili się, aby już wychodzić, ale wtedy zobaczyli mnie. Stanęli i popatrzyli na mnie, wyczekując mojej reakcji.
- Robert, nasza przyszłość razem nie ma sensu. To, że przyjechałeś też nie miało sensu. Nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Będąc z Tobą w związku dusiłam się i dlatego wywołałam te bezsensowną kłótnię. Wychodzę teraz na zakupy z moją koleżanką, gdy wrócę mam nadzieję, że Ciebie już tu nie będzie. - powiedziałam analizując każde słowo, które wypowiadałam. A moje serce pękało na miliony malutkich kawałeczków, których nigdy nie zdoła nikt posklejać, oprócz tej jednej osoby... Odwróciłam się i skierowałam do wyjścia, a Lewandowski nawet nie próbował mnie zatrzymać. Stał w tym samym miejscu co wcześniej, patrząc się w jeden punkt przed sobą, gdzie jeszcze sekundę temu stałam ja. Łukasz popatrzył na mnie wzrokiem pełnym zdziwienia, lecz ja nic więcej nie mówiąc szybko wyszłam z domu, bo wiedziałam, że długo już nie wytrzymam. Gdy tylko zamknęłam drzwi wejściowe, po mojej twarzy spłynęły wodospady łez, a obraz z każdym krokiem mi się zamazywał. Weszłam do windy i nacisnęłam przycisk ,,0". Gdy winda zaczęła zjeżdżać zorientowałam się, że nie wiem co mam teraz zrobić, więc szybko nacisnęłam przycisk ,,stop", a gdy winda już się zatrzymała zjechałam do dołu opierając się o ścianę windy. Gdy już siedziałam na podłodze rozpłakałam się jeszcze bardziej, a po chwili w oczach zaczęło mi się robić ciemno...

Rozdział mam nadzieję trochę zaskakujący. Chciałabym w ten sposób wyrazić moje serdeczne przeprosiny za to, że obiecałam coś, a nie dotrzymałam słowa. Jak pisała mi to jakaś osoba ostatnio daję wam obietnice, z których się nie wywiązuje, trochę traktując was jak dzieci, lub nawet mogę powiedzieć jak posłuszne psy, którym każe się czekać, a one czekają. Faktycznie, po przeczytaniu tamtego komentarzu zauważyłam to, że trochę nie fair postępuję, więc nie chcę dać wam teraz obietnicy, bo możecie mi już nie wierzyć. Chcę po prostu się trochę wytłumaczyć i napisać, że będę się starała nowe rozdziały dodawać tak często, jak to możliwe. W jaki sposób chciałabym się wytłumaczyć? Był to okres świąteczno-noworoczny, więc było trochę zamieszania, a gdy wróciłam do szkoły to już wystawianie ocen, bo od poniedziałku mam ferie, więc też trochę zamieszania, ale wiem, że za bardzo nie mogę się tym usprawiedliwiać, bo przyznaję się, to również mój błąd. Od tej chwili będę starała się nowe rozdziały dodawać systematycznie, żebyście nie musieli czekać na nie dłużej niż 2 tygodnie! No, to chyba tyle i mam nadzieję, że ze mną zostaniecie, będziecie pisać komentarze, które dają mi duuużo motywacji, no i dotrwacie do końca, bo wiele niespodzianek się tutaj szykuje! :D
Jeżeli ktoś dotrwał do końca moich wywodów na temat moich usprawiedliwień i w ogóle i chciałby mi pomóc, to zapraszam do wejścia na tego bloga : www.pure-heroine-xx.blogspot.com i dodaniu się do obserwatorów, bo bardzo mi teraz to potrzebne! ♥ Oczywiście będę w stanie się odwdzięczyć za to! Wystarczy, ze napiszesz co chciałabyś/chciałbyś w zamian! :D

3 komentarze:

  1. O ja walę! Napisałam koemantarz pod postem ,,WIELKI POWRÓT" wchodzę jeszcze na stronę główną, patrzę a tu nowy post i takie ,,o kurde, ale mam szczęście!". No wiec mam nadzieję, że będę pierwsza, bo mam zamiar dać ci dłuuugie kazanie, jednocześnie miłe, jak i nie, ale mam nadzieję, że do ciebie to dotrze! Jestem tolerancyjną i wyrozumiałą osobą, więc rozumiem, że blog, czy pisanie nowych rozdziałów nie jest dla ciebie najważniejsze, no bo każda NORMALNA osoba bardziej przejmie się tym, że ma słabszą ocenę z jakiegoś przedmiotu niż tym, że spóźnia się z dodaniem rozdziału trzy, czy cztery dni, a czytelnicy czekają. No i to jestem w stanie zrozumieć, więc usprawiedliwiłaś się. Ale to, że uważasz, że traktujesz nas jak dzieci, czy jak posłuszne psy, to tak nie może być! DLACZEGO TAK MYŚLISZ? Dobra, rozumiem jakiś anonim ci tak nagadał i właściwie pod tamtym postem się z tą osobą zgodziłam, ale nie sądziłam, że weźmiesz to tak do siebie, no bo kurdę, nie może tak być! Każdy ma swoje życie prywatne, nieraz mamy jakieś problemy, przeszkody na tej drodze życia, które musimy naprawić. Nieraz mamy wielki nakład obowiązków i musimy wszystko ogarnąć, no więc nie możemy napisać rozdziału olewając inne obowiazki. Mam nadzieję, że dzisiaj pisząc pewnie końcówkę rozdziału i notatkę nie olałaś żadnego swojego obowiązku, czyli nauki, czy coś takiego, bo jak dowiem się, że tak jest to obiecuję, że przyjadę do ciebie (dowiem się gdzie!) i spiorę Ci dupę na kwaśne jabłko!!!!! No, co tam ja chciałam jeszcze napisać.. A teraz trochę do tego anonima, kurdę jeżeli masz takie zażalenia to proszę cię napisz to bez anonima, bo to głupie, że tak hejtujesz z anonima. Owszem nieraz potrzebne ostre słowa, no ale nie z anonima. Sama na swoim przykładzie wiem, że słowa słabe o nas z anonima są bardziej bolesne niż od osoby, która pisze ze swojego konta! :D
    No to skoro jestem przy tej notatce to nawiąże też do tego bloga. Weszłam w link, dodałam do obserwujących i oczywiście gdy już napiszę komentarz poczytam tamten blog. Czy mam rozumieć, że to Ty prowadzisz tamten blog? Jeżeli tak, to trzymam za Ciebie mocno kciuki i mam nadzieję, że uda Ci się sporo osiągnąć w tym blogowaniu! :D
    Oczywiście nic w zamian nie chcę, bo ja jestem tu dla Ciebie i zawsze jestem w stanie ci pomóc i mam nadzieję, że doskonale o tym wiesz! :D
    No i teraz czas na najlepsze! Na temat nowego rozdziału! Kurde, czytam początek i taka można powiedzieć wszędzie sielanka, Teo to przerywa, lecz jest powrót i wgl. I już tak myślę, że na koniec zgodzi się na wyjazd do Dortmundu z Lewym, czy coś takiego, a tu bum srararara! Jakiś głupi SMS od numeru nieznanego. Nie orientując się za bardzo na czym skończyła się akcja w ostatnim rozdziale, przed przeczytaniem tego, wróciłam do poprzedniego, gdzie była mowa o Honey wygrażającej Luizie i czytając ten rozdział jestem na SMS, i tak myślę ,,kurde, kto może chcieć kogoś skrzywdzić?" czytam dalej, a tu Luiza mówi takie słowa do Lewego i aż mi łzy poleciały po policzkach, no bo kurde, jak tak można?! DLACZEGO ONA KURDE TAK ZROBIŁA?! JAKA MUSIAŁA BYĆ TREŚĆ SMS'A ŻEBY POWIEDZIEĆ TAKIE COŚ CHŁOPAKOWI, DO KTÓREGO COŚ CZUJEMY?!?! POSRAŁO, CZY POSRAŁO? Skończyłam czytać, pisze komentarz i nagle uświadamiam sobie ,,Hola, Hola, Klara, to musi mieć jakieś powiązanie. Honey wkracza do akcji i grozi Luizie, lecz ona to zbywa. Spędza miły poranek z Lewym i jest happy, nagle jakaś wiadomość i jest źle. To musi być Honey, lecz kurde, skąd ona mogła wiedzieć o tym poranku? Skąd mogła ona o tym wiedzieć?" - tak sobie rozmyślam, więc mam nadzieję, że nie będę musiała czekać na odpowiedź dłużej niż 2 tygodnie, bo padnę w końcu od tego nadmiernego rozmyślania, bo moze mi to zaszkodzić, ponieważ często mi się to nie zdarza! :o
    Dobra, sądzę, że już za bardzo się rozpisałam, więc to chyba na tyle w tym komentarzu, a jak sobie coś przypomnę to dopiszę! :D A więc czekam z niecierpliwością na nowy rozdział!!!!! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie ze wróciłas ;)
    Jestem bardzo ciekawa co było w tym SMS-e mam nadzieje ze szybko się dowiemy
    Zapraszam do mniehttp://lilikuba.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Będziesz jeszcze kontynuować tego bloga? :)

    OdpowiedzUsuń