Muzyka ♥

Muzyka ♥

Muzyka ♥

Muzyka ♥

wtorek, 13 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 36

Robert stał przez jakiś czas w futrynie drzwi i przyglądał mi się, jakby próbował odszukać w mojej twarzy jakąś wskazówkę. Jedząc śniadanie poczułam wibracje mojego telefonu, który leżał obok mnie. Podniosłam i na ekranie zobaczyłam uszczęśliwioną twarz Marco Reusa. Odebrałam połączenie uśmiechając się.
- Luiza, powiedz, że kupiłaś mi bokserki! - wykrzyczał nie dając mi się nawet przywitać.
- Cześć Marco, mi też miło Cię słyszeć. Tak, kupiłam ci bokserki, a o co chodzi? - zapytałam mówiąc przesłodko.
- Bo dupek Piszczek powiedział mi, że dzwonił do niego jakiś twój brat i powiedział, że się ze mnie śmieliście i nie kupiłaś mi bardzo wygodnych bokserek, które chcę mieć już od jakiś trzech miesięcy. - powiedział szczerze, a ja zaczęłam się śmiać.
Czy tylko dla mnie wydaje on się taki głupi, że aż śmieszny?
- Marco słonko moje, przecież wiesz, że nigdy w życiu nie zrobiłabym ci takiej krzywdy i nie kupiła dla ciebie tak ważnej rzeczy, jak bokserki. - powiedziałam w miedzy czasie śmiejąc się.
- Nie nabijaj się już ze mnie, bo jak wrócisz do Dortmundu, to nie będziesz miała życia! - powiedział szczerze i mogą się domyśleć, że w tej chwili machał ręką, w której nie ma telefonu.
- Em, Reus ja jeszcze nie wiem, czy wracam... - zaczęłam, lecz nie pozwolono mi skończyć.
- Jak nie wracasz?! Nie pogodziłaś się z tym deklem?! Jeszcze cię nie przeprosił?! No kurde, co on sobie myśli?! Że pojedzie do Nowego Jorku, wykorzysta mnie do wyłudzenia informacji i jeszcze cię nie przeprosi?! Jak jest gdzieś przy tobie, albo niedaleko to powiedz mu, że jak cię nie przyprowadzi to pogadam z nim inaczej! - zaczął dramatyzować Marco.
Odsunęłam na pewną odległość telefon, pomimo tego, że Marco wciąż gadał, ale jego krzyku nie da się wysłuchiwać przez telefon.
- Tak Marco, rozumiem. - powiedziałam w końcu do telefonu. - Masz pozdrowienia od Marco. - dodałam patrząc na Lewandowskiego, który nadal stał w drzwiach patrząc i uśmiechając się tak, ze niejedna dziewczyna oddałaby za to życie.
- Ohh, również go pozdrów i podziękuj za wszystko, bo coś czuję, że jestem na dobrej drodze. - powiedział Robert wchodząc do pokoju, zaraz potem siadając na fotelu na przeciwko łóżka, na którym ja nadal leżałam we wczorajszym ubraniu  z telefonem przy uchu.
- Robert też cię pozdrawia. - skierowałam te słowa do przedmiotu przy moim uchu i zaczęłam dalej jeść śniadanie, które ktoś mi przerwał!
- Czyli... czyli on jest teraz u ciebie? I jesteście w jednym pokoju? - zapytał Marco spokojnie.
- Yep. Na to wygląda. - odpowiedziałam jedząc.
- O kurde! Było mówić tak od razu, to bym wam nie przeszkadzał, bo obstawiam, ze macie inne plany, niż słuchanie o moich bokserkach. Pewnie wolisz posłuchać o bokserkach Lewandowskiego. To powiem ci, że jest co podziwiać.. - zaczął Marco.
- Marco! Nie chcę tego słuchać... - mówiłam śmiejąc się- Zresztą skąd ty to wiesz?! - zapytałam zdziwiona jego wiedzą na temat bokserek Roberta. 
- No wiesz, jak przebiera się z nim w szatni, lub razem imprezuje, to wie się co nieco o tych rzeczach. Zresztą my mężczyźni lubimy się chwalić, jak długi..
- Cicho! - przerwałam nie chcąc słyszeć dalszej części.
W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech Reusa, który obstawiam, że zwijał się już ze śmiechu.
- Dobra, już wam nie będę przeszkadzał. Narka! - powiedział, gdy już opanował swój atak śmiechu. - A i pamiętaj, żeby jak najszybciej przyjechać do Dortmundu z moimi bokserkami! - dodał, a po chwili rozłączył się.
- Co chciał? - zapytał Robert, gdy odłożyłam telefon na łóżku.
- Dowiedzieć się, czy kupiłam mu bokserki, bo Piszczek go nastraszył, że nie i nie mam zamiaru. - powiedziałam śmiejąc się. - A i potem coś zaczął gadać o twoich bokserkach, co masz w nich i chciał mówić też o rozmiarze, ale wolałam nie słuchać. - dodałam uśmiechając się lekko.
- O nie! Nie słuchaj go, on nieraz gada takie głupoty, że normalnie chce mu się strzelić w mordę. - powiedział nagle ożywiony Robert - Jak tylko wrócę do Dortmundu to obiecuję, że to zrobię. - dodał śmiejąc się.
- W tej chwili jestem nawet w stanie obronić tego biednego Reusa i wstawić się za niego! - odpowiedziałam dając Robertowi kuksańca w bok.
W tamtej chwili wbiegł do ,,naszego" pokoju Łukasz.
- Wiem, ze macie jakieś tam romantyczne rozmowy i w ogóle. Jestem w stanie to zrozumieć, ale Ci ludzie spod bloku już nie za bardzo. - powiedział szybko Teo, robiąc przerwy tylko na oddechy, które pomagały mu w dalszym mówieniu - Przed chwilą dzwoniła przemiła pani z recepcji i kazała Ci Luiza przekazać, że jakieś paparazzi jadą właśnie na górę chcąc złapać ,,na gorącym uczynku" niejakiego Roberta Lewandowskiego wraz z tajemniczą dziewczyną z gali. - dokończył Łukasz uśmiechając się szczeniacko.
- Kurwa! - wykrzyczał Robert i szybko wybiegł z pokoju. Było słychać jedynie otwierającą się walizkę i wyjmowanie z niej ubrań.
- A Ty Luiza się nie ubierasz? Przecież zaraz wpadnie tu paparazzi chcąc zrobić zdjęcia na główną stronę gazet! - powiedział Teo wymachując rękoma i dziwnie się na mnie patrząc. A ja przeżuwając jedzenie zaczęłam się lekko uśmiechać.
- Oh Teo, Teo. Zanim zamówiłam ten pokój w tym oto hotelu - zaczęłam mówić pokazując na wszystko ręką - upewniłam się, że jest tu bardzo dobra ochrona, oraz ludzie, którzy nie pozwolą, aby wdarła się tu jakakolwiek osoba z paparazzi. Poczytałam trochę o tym hotelu i jak się okazało, przebywało tu wiele osób, a osoby z gazet plotkarskich, czy jakichkolwiek, nigdy się tu nie wdarły. Więc jaki cel, miała twoja, jakaż to długa przemowa? - dokończyłam śmiejąc się głośno.
- Oh, no bo kurde, migdaliliście się do siebie, a jeszcze dwa dni temu się do niego nie odzywałaś i jak to wygląda w oczach innych ludzi? - zapytał patrząc na mnie spokojnym wzrokiem. - Jesteś moją siostrą, wiec muszę o Ciebie dbać. - powiedział i usiadł na miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmował Lewandowski.
- Ojejku, Łukasz.. - powiedziałam przytulając go mocno. - Jesteś najlepszym bratem. Nikt nie ma lepszego i każdy o takim marzy. - powiedziałam w jego szyję.
- Wiem! - powiedział szczerząc się.
- Luiza, dlaczego się nie ubierasz? - zapytał Robert, który stanął w futrynie, zupełnie jak kilkanaście minut temu.
- Ponieważ żadne paparazzi tu nie jedzie, po prostu kochany Łukasz chciał wykurzyć cię z tego łóżka. - powiedziałam uśmiechając się i odkładając pustą tacę na stolik obok łóżka.
- Czy mi się tylko wydaje, czy Łukasz chce oberwać? - zapytał Robert rzucając się na Łukasza.
Zaczęli się między sobą przepychać w taki sposób, że aż ja zleciałam z łóżka. Popatrzyłam na nich z dołu, a oni nawet nie zorientowali się, że kogoś nie ma na swoim miejscu. Wstałam z ziemi i skierowałam się do swojej sypialni, gdzie była moja walizka z ubraniami. Wzięłam wybrane ubranie i weszłam do łazienki, żeby się przebrać. Gdy wychodziłam już gotowa usłyszałam spanikowany krzyk Łukasza. Pobiegłam szybko do pokoju, w którym oni przebywali i zobaczyłam leżącego na brzuchu Teodorczyka, na którym siedział Lewandowski i wywijał mu ręce.
- Obiecaj, że nigdy więcej nie przeszkodzisz mi podczas romantycznej rozmowy z Twoją siostrą. - powiedział Robert i pociągnął a ręce Łukasza.
- Dobra, dobra. Obiecuję, ale puść mnie! - odpowiedział mu krzykiem Teo.
A wtedy Lewy puścił jego ręce. W tym momencie obaj równocześnie na mnie popatrzyli.
- Kiedy się przebrałaś? - zapytał Robert.
- Wyobraźcie sobie, że podczas waszej cudownej przepychanki zwaliliście mnie z łóżka, nawet nie zauważając, że leżę na podłodze. - powiedziałam uśmiechając się sarkastycznie.
- Kurde, przepraszam Luiza! Więcej już tak nie będzie. - powiedział Robert podchodząc do mnie.
- No mam nadzieję, a teraz posprzątać bałagan, który narobiliście. - powiedziałam i wyszłam z pokoju, ówcześnie biorąc swój telefon. Odblokowałam ekran i zobaczyłam, że mam jedną nieprzeczytaną wiadomość od numeru nieznanego. Otworzyłam ją, a po przeczytaniu jej zaczęły lecieć mi samoczynnie łzy, których nie umiałam skontrolować. Bo niezależnie jaką drogę bym wybrała, to po obu decyzjach nie byłoby nigdy happy endu. Ale chyba tak właśnie jest w życiu. Lepiej żyć bez happy endu, ale wiedząc, że osobie, którą się kocha nic nie grozi i jest bezpieczna... Zablokowałam swojego iPhona i wytarłam łzy z moich policzków. Wróciłam do pokoju, z którego przed minutą wychodziłam. Popatrzyłam na chłopaków, którzy ścielili właśnie łóżko. Gdy skończyli odwrócili się, aby już wychodzić, ale wtedy zobaczyli mnie. Stanęli i popatrzyli na mnie, wyczekując mojej reakcji.
- Robert, nasza przyszłość razem nie ma sensu. To, że przyjechałeś też nie miało sensu. Nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Będąc z Tobą w związku dusiłam się i dlatego wywołałam te bezsensowną kłótnię. Wychodzę teraz na zakupy z moją koleżanką, gdy wrócę mam nadzieję, że Ciebie już tu nie będzie. - powiedziałam analizując każde słowo, które wypowiadałam. A moje serce pękało na miliony malutkich kawałeczków, których nigdy nie zdoła nikt posklejać, oprócz tej jednej osoby... Odwróciłam się i skierowałam do wyjścia, a Lewandowski nawet nie próbował mnie zatrzymać. Stał w tym samym miejscu co wcześniej, patrząc się w jeden punkt przed sobą, gdzie jeszcze sekundę temu stałam ja. Łukasz popatrzył na mnie wzrokiem pełnym zdziwienia, lecz ja nic więcej nie mówiąc szybko wyszłam z domu, bo wiedziałam, że długo już nie wytrzymam. Gdy tylko zamknęłam drzwi wejściowe, po mojej twarzy spłynęły wodospady łez, a obraz z każdym krokiem mi się zamazywał. Weszłam do windy i nacisnęłam przycisk ,,0". Gdy winda zaczęła zjeżdżać zorientowałam się, że nie wiem co mam teraz zrobić, więc szybko nacisnęłam przycisk ,,stop", a gdy winda już się zatrzymała zjechałam do dołu opierając się o ścianę windy. Gdy już siedziałam na podłodze rozpłakałam się jeszcze bardziej, a po chwili w oczach zaczęło mi się robić ciemno...

Rozdział mam nadzieję trochę zaskakujący. Chciałabym w ten sposób wyrazić moje serdeczne przeprosiny za to, że obiecałam coś, a nie dotrzymałam słowa. Jak pisała mi to jakaś osoba ostatnio daję wam obietnice, z których się nie wywiązuje, trochę traktując was jak dzieci, lub nawet mogę powiedzieć jak posłuszne psy, którym każe się czekać, a one czekają. Faktycznie, po przeczytaniu tamtego komentarzu zauważyłam to, że trochę nie fair postępuję, więc nie chcę dać wam teraz obietnicy, bo możecie mi już nie wierzyć. Chcę po prostu się trochę wytłumaczyć i napisać, że będę się starała nowe rozdziały dodawać tak często, jak to możliwe. W jaki sposób chciałabym się wytłumaczyć? Był to okres świąteczno-noworoczny, więc było trochę zamieszania, a gdy wróciłam do szkoły to już wystawianie ocen, bo od poniedziałku mam ferie, więc też trochę zamieszania, ale wiem, że za bardzo nie mogę się tym usprawiedliwiać, bo przyznaję się, to również mój błąd. Od tej chwili będę starała się nowe rozdziały dodawać systematycznie, żebyście nie musieli czekać na nie dłużej niż 2 tygodnie! No, to chyba tyle i mam nadzieję, że ze mną zostaniecie, będziecie pisać komentarze, które dają mi duuużo motywacji, no i dotrwacie do końca, bo wiele niespodzianek się tutaj szykuje! :D
Jeżeli ktoś dotrwał do końca moich wywodów na temat moich usprawiedliwień i w ogóle i chciałby mi pomóc, to zapraszam do wejścia na tego bloga : www.pure-heroine-xx.blogspot.com i dodaniu się do obserwatorów, bo bardzo mi teraz to potrzebne! ♥ Oczywiście będę w stanie się odwdzięczyć za to! Wystarczy, ze napiszesz co chciałabyś/chciałbyś w zamian! :D

sobota, 27 grudnia 2014

WIELKI POWRÓT!!!

Hejooo!
Jejku, jak zobaczyłam, że mój ostatni dodany rozdział jest w czerwcu to się przeraziłam! Naprawdę! Pamiętam, że wtedy nie miałam weny, żeby napisać dalszy rozdział, więc stwierdziłam, że zrobię krótką przerwę, ale nie myślałam, że będzie ona trwała jakieś pół roku! Naprawdę bardzo przepraszam tych, którzy czekali na nowy rozdział, a ja ich wystawiłam ich nie pisząc przez tak długi czas... Moje nowe postanowienie wchodzące w życie już teraz to : NIE ZOSTAWIĆ WAS I PISAĆ ROZDZIAŁY PUNKTUALNIE, BEZ DŁUGICH PRZERW! No, więc mam nadzieję, że Was nie zawiodę i wrócicie do tego bloga, po tak długiej przerwie! No więc już teraz powiadamiam, że nowy rozdział pojawi się do 10 stycznia!:D

środa, 18 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 35

- E tam, rewelacji nie ma. - usłyszałam głos Łukasza, który wyrwał mnie z rozmyślań.
- Gdzie rewelacji nie ma? - zapytałam lekko zdziwiona i odwróciłam się w jego stronę.
- No wiesz. Te bokserki nie są zbyt wymowne. Gdybym to ja był twoim chłopakiem i dostał takie coś, to nie wiem czy byłbym zadowolony. - powiedział Łukasz trzymając w ręku bokserki, które kupiłam dzisiaj razem z Olą dla Marco. Oni mieli ich nie widzieć!
- To nie są dla mojego chłopaka. - powiedziałam speszona rzucając się na mojego brata, aby mu odebrać dwa opakowania.
- To może dla mnie na przeprosiny? - zapytał Robert uśmiechając się lekko.
- Z tego co pamiętam to ja się obraziłam i to Ty mnie powinieneś przepraszać, więc nie.. Nie są one dla Ciebie. - powiedziałam wkładając bokserki znowu do torby.
- Czyli są dla Twojego chłopaka. - upierał się przy swoim Teo.
- Nie mam chłopaka, wystarczy? - powiedziałam już lekko zirytowana.
- To dla kogo są te bokserki? - zapytał Robert poprawiając swoją pozycje w fotelu.
- Dla Marco. - odpowiedziałam siadając w fotelu na przeciwko Roberta.
- Dla Marco? Po co mu? - zapytał zdziwiony Robert.
- Hmm, zastanówmy się po co mężczyźnie bokserki.. - powiedziałam z wyczuwalnym sarkazmem.
- Oj dobra, już, nie ważne. Idę spać. - powiedział Łukasz wstając z kanapy i kierując się w stronę mojej sypialni.
- Ykhm. - zaczęłam. - Czy Ty masz zamiar spać w mojej sypialni, na moim łóżku? - zapytałam podnosząc jedną brew do góry.
- Em, chyba tak. - odpowiedział Łukasz uśmiechając się.
- O nie! Nie ma mowy! Sypialnia jest moja. - powiedziałam szybko wstając i biegnąc w stronę Łukasza.
- Nie! Masz pokój obok! Możesz z Lewym spać! - powiedział Teo rzucając się na drzwi i zamykając je na klucz, tuż przede mną.
- Dzięki. - powiedziałam uderzając w drzwi.
- Ależ proszę bardzo. - odpowiedział Łukasz śmiejąc się.
Odwróciłam się i wróciłam do fotela, który wydawał się dość wygodny.
- Luiza, możemy porozmawiać? - zapytał Robert patrząc na mnie.
- Rozmawiamy cały czas. - odpowiedziałam.
- To co Ci opowiedziała Honorata, to nie prawda.. - zaczął Robert.
- O nie, nie, nie.. - przerwałam mu wstając. - Na takie rozmowy nie mam ochoty dzisiaj. Jestem okropnie zmęczona, dzisiaj rano obudził mnie Marco swoim telefonem, a poszłam spać około 4, bo oglądałam filmy z Olą, a więc nie. Te rozmowę przełożymy na jutro. - powiedziałam ruszając w kierunku pokoju. - Gdzie chcesz spać? - zapytałam zmieniając temat.
- Luiza, proszę Cię. Porozmawiajmy o tym dzisiaj. To dla mnie ważne. - powiedział Robert to takim głosem, który zwalił mnie z nóg. Dobra! Dla Ciebie wszystko!
Odwróciłam się do niego przodem i wróciłam na miejsce.
- Słucham. - powiedziałam i czekałam na rozwój sytuacji.
- To co powiedziała Honorata to nie prawda. Owszem, coś tam jest prawdą, ale nie wszystko. Pozwól, że ja Ci opowiem te historię. Za czasów mojej gry w Lechu tworzyliśmy małą elitkę. Tak nas niektórzy nazywali. Do tej grupki należałem ja, Wojtek, Kuba i Łukasz. Po jakimś czasie stwierdziliśmy, że Wasyl też jest spoko i do nas dołączył, jeżeli można to tak nazwać. Wtedy Ania zaczęła przyjaźnić się z Honey, hmm.. Przyjaźnić. Może zastanawiałaś się, czemu już się nie przyjaźnią? Odpowiem Ci na to pytanie. Honey okazałą się nieszczera, jak i nieuczciwa. Ale kontynuujmy moją opowieść. - powiedział patrząc na mnie. - A więc skończyłem na tym, że zaczęły się przyjaźnić. Dołączyły do nas. Potem też doszedł Teo i Ronaldo. Założyliśmy również klub, gdzie byśmy mogli się spotykać i nie byłoby takiego rozgłosu o tym i ataku fanów. Z powodu tego, ze nie byłem znany aż tak bardzo, jak teraz i na dodatek mieszkałem w Polsce to wziąłem ten klub na siebie. Klub zaczął się bardziej rozwijać niż stwierdziliśmy, zaczęli przychodzić fani, oglądać mecze, kibicować. Coraz więcej miejsca zajmowali oni i brakowało miejsca na spotkania dla nas. Ronaldo wtedy wymyślił, że jak zatrudnimy panienki na jedną noc, to mnóstwo osób przestanie tu przychodzić i znowu będzie dla nas sporo miejsca. No, ale Honey powiedziała, że po co mamy zatrudniać te panienki, skoro jest ona i Ania. Ania była wtedy moją narzeczoną i nawet nie chciała o tym mówić, żeby zostać tą panienką na jedną noc. Ja nawet nie chciałem, aby ona nią była. Honoracie też to odradzałem, ale ona wtedy powiedziała, że dla mnie zrobi wszystko. Byłem lekko zdziwiony, ale uznałem, to za pomoc przyjacielską. Potem do klubu zaczęła przyprowadzać inne panienki na jedną noc. No, ale gdy o tym dowiedziała się policja to oskarżony o to był właściciel klubu, a nim byłem w dokumentach ja.. Tak naprawdę to nie miałem z tymi panienkami nic wspólnego i nie zmuszałem Honey, aby to robiła, wręcz jej odmawiałem. - powiedział Robert i zaczął na mnie patrzeć.
- Czyli.. Czyli ona była tam z własnej woli? Ale dlaczego? Dlaczego powiedziała, że to dla Ciebie? - zapytałam lekko zbita z tropu.
- Tak. Robiła to z własnej woli. Nie wiem dlaczego to robiła i nie wiem też dlaczego tak powiedziała, oraz najważniejsze nie wiem dlaczego te historię Ci tak opowiedziała.. - powiedział Lewy podchodząc do mojego fotela i kucając przede mną.
- Ale dlaczego Ronaldo podał to jako przykład o czym nie wiem i dlaczego tak się zdenerwowałeś? - zapytałam patrząc mu prosto w oczy.
- Ronaldo wiedział, że jesteś dla mnie ważna i że tego Ci nie powiedziałem. A dlaczego Ci nie powiedziałem? Bałem się, że jak się dowiesz, że byłem prawie w więzieniu to mnie zostawisz.. - powiedział.
- No, ale gdybyś opowiedział całą historię to byłoby inaczej.. - powiedziałam.
- Jesteś kobietą. Kobiety nie słuchają wyjaśnień, od razu krzyczą. - powiedział przybliżając swoją twarz do mojej. - Wybaczysz mi to, że Ci nie powiedziałem? - zapytał, gdy nasze usta dzieliły milimetry. No dalej! Myśl racjonalnie Luiza!
- Nie wiem.. - powiedziałam patrząc na niego.
- Nie wiesz? - zapytał podnosząc prawą brew do góry i uśmiechając się.
- Chyba tak.. - powiedziałam i przybliżyłam swoją twarz do jego, a wtedy nasze usta się spotkały.
Złączyliśmy się w pocałunku, który trwał zaledwie kilka sekund, ale wystarczył, aby przekazać sobie nawzajem co do siebie czujemy..
- To ma oznaczać, że mi wybaczać i znowu jesteśmy razem? - zapytał Lewy znowu przybliżając się do mnie.
- Nie tak szybko panie Lewandowski, nie tak szybko. - powiedziałam, a wtedy Lewy wstał i wziął mnie na ręce. Ruszył ze mną do pokoju i położył na łóżku.
- Dzisiaj śpimy razem. - powiedział kładąc się obok mnie i przykrywając mnie kołdrą.
Taaa, spoko. Dzisiaj też spałam w ubraniach. Jednak nie miałam siły nic więcej powiedzieć. Powieki same zaczęły mi się zamykać, a po chwili zasnęłam.
***
Obudził mnie dzwoniący telefon, który wibrował w kieszeni moich spodni. Serio? Nie macie innej pory do dzwonienia, tylko podczas gdy ja śpię?!
Wyjęłam powoli telefon z kieszeni i odebrałam.
- Witaj Luiza. - usłyszałam dość znajomy głos. 
Spojrzałam na ekran, Numer nieznany. Co jest?
- Cześć, z kim rozmawiam? - zapytałam zaspanym głosem.
- Ohh, przepraszam, ze się nie przedstawiłam. - kobieta! To już coś wiemy! - Jestem Honorata Skarbek. Pamiętasz mnie może? - zapytała, a w tle usłyszałam drugi damski śmiech.
- Tak. Dzwonisz w jakiejś sprawie? - zapytałam przypominając sobie wczorajszą rozmowę z Robertem. Nie ma go już w łóżku. Poszedł gdzieś.. No tak, ranny ptaszek.
- Właściwie to tak. - odpowiedziała dziewczyna. - Chciałam zapytać jak tam sprawy z Robertem? - zapytała, a ja w jej głosie słyszałam ciekawość. Jej głos nie był już zagubiony, przestraszony. Był ciekawy co się dzieje!
- Hmm, jestem Ci wdzięczna za te wszystkie informacje, ale sprawy między mną, a Robertem to nasze prywatne sprawy i nikomu nie będę się z tego zwierzała. - powiedziałam uśmiechając się lekko.
- Ohh, no tak. Mogłam się tego spodziewać. - powiedziała i nastała krótka cisza. - Ale wiesz co, muszę Ci coś powiedzieć. Robert jest mój, zrobię dla niego wszystko, a Ty nie jesteś w stanie mi go odebrać. Wnioskując po Twojej odpowiedzi, to pewnie rozmawiałaś już z Lewym, który opowiedział Ci cała historię. Tak skłamałam, ale miałam powód. Jaki? - zapytała zapewne pytanie retoryczne. - Żebyś z nim zerwała i nie wróciła do niego. Chronię Cię przed nim. A jeżeli wróciłaś do niego, to popełniłaś największy błąd w swoim życiu. Zapewne w swoim krótkim życiu... - powiedziała śmiejąc się.
- To jest groźba? - zapytałam podnosząc jedną brew do góry.
- Nie. To ostrzeżenie, żebyś nie wracała do Lewego. - powiedziała i rozłączyła się.
Okeeej, to było dziwne. 
Wstałam z łóżka i wyjęłam z walizki ubrania. 
- Hmm, myślałem, że to ja Cię obudzę. - usłyszałam głos Roberta.
Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał dźwięk i zobaczyłam mój mały ideał, który stał z tacą, na którym było śniadanie.
- Ohh, ktoś Cię już uprzedził. - powiedziałam uśmiechając się.
- Któż to taki? Chyba będę musiał porozmawiać z tą osobą. - powiedział podchodząc do mnie i dając mi krótkiego buziaka na powitanie.
- Hmm, Honorata. - powiedziałam patrząc na niego. Mężczyzna zesztywniał i patrzył na mnie pustym wzrokiem.
- Co chciała? - zapytał cicho.
- Ostrzec mnie przed Tobą i powiedzieć, że wrócenie do Ciebie było najgorszą decyzją w moim życiu. - powiedziałam omijając słowa ,,krótkim życiu".
- Wierzysz jej? - zapytał cały czas patrząc na mnie pustym wzrokiem.
- Sama nie wiem komu mam wierzyć. Jedyne co wiem, to to że jesteś tu ze mną, że zrobiłeś dla mnie śniadanie i że cię jeszcze bardziej za to kocham. - powiedziałam dając mu buziaka w policzek i podchodząc do tacy, na której było śniadanie.

No hej, hej! Witam Was z nowym rozdziałem. Dość dłuuugo nie było go, ale pojawia się znowu i mam nadzieję, że następne będą szybciej niż ten, ale pokazujcie mi, że czytacie! PROOOSZĘ! ♥

środa, 5 lutego 2014

ROZDZIAŁ 34

- Luiza. Telefon Ci dzwoni. - usłyszałam senny głos Oli.
Otworzyłam powoli oczy i zeszłam z kanapy, na której wczoraj zasnęłyśmy. Doczołgałam się do telefonu przy drzwiach i przyłożyłam słuchawkę do ucha, wcześniej nie patrząc kto dzwoni. Co mój telefon robił przy drzwiach?!
- Halo? - powiedziałam zaspanym głosem.
- Ktoś wczoraj imprezował, czy mi się tylko wydaję? - usłyszałam śmiejącego się Marco.
- Ohh, zamknij się Marco! - powiedziałam, ale gdy usłyszałam jego śmiech dodałam - Oglądałam przez całą noc filmy.. - powiedziałam. - I wstałam przed chwilą. - dodałam szybko.
- Ojej, biedaczko, czyżbym to ja Cię obudził? - zapytał cały czas śmiejąc się piłkarz.
- Nie, twój sobowtór. - powiedziałam uśmiechając się lekko.
- No dobra, ja tu dzwonię w innej sprawie, bo wczoraj chciałaś mi coś ważnego powiedzieć i miałaś zadzwonić, a telefonu się nie doczekałem, a teraz ja mam do Ciebie ważną sprawę. - powiedział poważnie Marco. Otworzyłam szerzej oczy, analizując jego wypowiedź.
- Ahh, tak. Zapomniałam. - powiedziałam po chwili ciszy, gdy dotarły do mnie wszystkie informacje.
- No domyśliłem się. To co słuchasz mnie? - zapytał Reus.
- Wal. - odpowiedziałam.
- Znaczy wiesz, wolałbym być mniej brutalny i tylko Ci powiedzieć.. Nie chcę Cię bić. - powiedział piłkarz i usłyszałam jego śmiech.
- Jezu. - powiedziałam wywracając oczami.
- Nie tylko Marco. - powiedział chłopak.
- Dobra, mów. - powiedziałam szybko.
- Jesteś teraz w Nowym Jorku, no nie? - zapytał.
- Z tego co pamiętam to tak.. - powiedziałam. - Chyba, że ktoś w nocy mnie przewiózł. - dodałam po chwili.
- A kupiłabyś coś dla mnie? - zapytał Marco i mogłam sobie wyobrazić, ze robi minę 'ala kot ze Shreka.
- Co byś chciał mój najwspanialszy piłkarzu? - zapytałam poważnym tonem, powstrzymując się od śmiechu. Taa, mój Marco najwspanialszym piłkarzem.. 
- Emm, bo wiesz to trochę głupie.. - zaczął jąkać się Marco.
- No co chcesz? - zapytałam przypominając sobie, co ja wczoraj robiłam, że ten telefon leżał pod drzwiami.
- No.. No.. bo.. no bo ten.. - zaczął jąkać się Marco.
Co?! STOP! Marco się jąka? Coś jest nie tak..!
- Bo, ja.. Ja chciałbym.. - ciągnął dalej Marco cały czas się jąkając.
- Marco? Nie mam całego dnia na to, żeby Cię słuchać.. - powiedziałam powstrzymując śmiech.
- No bo kurcze, pamiętasz jak spotkaliśmy się na koncercie Justina? - zapytał Marco poważnym głosem.
- No tak, ale stop. Co Bieber ma do zakupów w Nowym Jorku? - zapytałam zbita z tropu.
- No i ja wtedy Ci powiedziałem, że siostra chciała posłuchać Biebera i ją tu zabrałem, no nie? - zapytał.
Czy ja jeszcze śnie, czy Marco zszedł z tematu?
- No tak, ale jaki ma to związek z tymi zakupami w Nowym Jorku? - pytałam nadal nie wiedząc o co chodzi.
- No to ja nie byłem tam tylko z moją siostrą. Melanie była tylko przygrywką, znaczy ona słucha Biebera, ale nie szaleje jakoś na jego punkcie. Pojechała tam ze mną.. No bo ja lubię Justina. - powiedział Marco, a ja zaczęłam wszystko analizować.
- Stop, chyba nie ogarniam.. - powiedziałam kładąc się na podłodze.
- Lubię Biebera, można powiedzieć, że jestem Boy Belieberem. - powiedział szybko Marco.
- No i co w związku z tym? - zapytałam nie ogarniając o co chodzi temu Reusowi.
- Nie śmiejesz się?
- Też słucham Biebera jełopie.
- Ahh, no tak zapomniałem głupku.
- A więc czego chcesz.. - zapytałam. - dupku? - dodałam po chwili śmiejąc się.
Taak, zawsze lubiłam się droczyć i przedrzeźniać z Marco.
- Chce bokserki.. debilu.
- Że co?! - wykrzyczałam, wstając na równe nogi.
- No chce, żebyś kupiła mi bokserki. - powiedział poważnie Marco.
- A jaki ma to związek z Bieberem? - zapytałam, aby zmienić temat.
- Żaden. - odpowiedział chłopak, chciałam już coś powiedzieć, ale nie dał mi dojść do głosu. - To co kupisz?
- To ma być ten najwspanialszy zakup? - zapytałam nie dowierzając.
- No tak. Takie fajne są w Nowym Jorku, ostatnio oglądałem, w takim jednym sklepie, a nie wiem, kiedy ja będę w Nowym Jorku, a Ty teraz tam jesteś, więc wiesz.. - mówił cały czas Marco.
- Marco.. Serio? Mam iść do jakiegoś sklepu i kupić Ci bokserki? - zapytałam śmiejąc się.
- No tak. Proszę Cię bardzo! Tak najmocniej na świecie! Ucałuje Cię tak mocno, gdy mi je dasz! - zaczął krzyczeć do słuchawki.
- Dobra, dobra, ale ja wybieram. - powiedziałam śmiejąc się.
- Dobra! Kocham Cię! - wykrzyczał i rozłączył się.
Zaczęłam śmiać się i poszłam do pokoju, aby się przebrać. Ubrałam się i weszłam do pokoju, w którym leżała jeszcze Ola. No tak biedaczka jeszcze nie wstała. Podeszłam do niej i nachyliłam się.
- Grubasie najgrubszy! Mamy gościa! Wstawaj! JUUUŻ! - wykrzyczałam jej prosto do ucha.
Alexii spadła z łóżka, ale szybko stanęła na proste nogi i popatrzyła na mnie krzywym wzrokiem.
- Czego chcesz? Spałam! - powiedziała z wyrzutem.
- Widziałam, że spałaś, ale idziemy do sklepu. - powiedziałam uśmiechając się.
- Jakiego znów sklepu? - zapytała zdziwiona.
- Z bokserkami. - powiedziałam wyciągając z kieszeni swój telefon, który wibrował. Wiadomość od Marco. Oo, kochany wysłał mi adres, gdzie mam iść. Uśmiechnęłam się do ekranu i schowałam urządzenie znowu do kieszeni.
- Że do jakiego? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Marco do mnie dzwonił i chciał, żebym kupiła mu bokserki, no i się zgodziłam, bo to my możemy mu je wybrać, a no wiesz.. Można się trochę potem pośmiać z Marco, jak kupimy mu jakieś śmieszne, a on nie będzie wiedział o co chodzi.. - powiedziałam śmiejąc się.
- Chcesz mu kupić bokserki z napisem po polsku i wcisnąć kit, że tam co innego jest napisane? - zapytała Ola analizując wszystko.
- Dokładnie! - powiedziałam.
- Aż zechciało mi się przybić z tobą piątkę, ale ze względu na to, że mnie obudziłaś to zrezygnuje z tego. - powiedziała dziewczyna i weszła do łazienki. Ohh, dzięki Ola, dzięki.
***
-No, ale to nie ten sklep. - powiedziałam do Alexii pokazując na sklep, do którego chciała wejść.
- Ale tutaj są fajne bokserki! Sama popatrz na te bilbordy! - krzyczała Ola tupiąc nogami.
- Olka! Głupi grubasie! Nie bawimy się tak! To ja kupuje mu te cholerne bokserki, a więc to ja wybieram gdzie idziemy! Na dodatek, to są jego bokserki i wie, w jakim sklepie są wygodne, a w którym nie i poprosił, abym poszła do tego sklepu! - powiedziałam pokazując na budynek, który był cztery sklepy dalej.
- To już tam? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
- No tak. - odpowiedziałam.
- No to na co jeszcze czekasz? Czemu Cię tam jeszcze nie ma? - zapytała Alexii, gdy była już przy drzwiach odpowiedniego sklepu.
Po chwili i ja weszłam do środka. Wszędzie - dosłownie- wszędzie były bokserki. Kurcze, chyba tak jest w sklepach z bokserkami, no nie? Ale sorry, ja nie chodzę do sklepów z bokserkami! 
Zaczęłam przechodzić miedzy półkami, wieszakami, przebieralniami.. I że ja mam tutaj znaleźć odpowiednie bokserki? Na samo wyobrażenie siebie grzebiącej na półkach zrobiło mi się niedobrze. 
- Matko! Luiza mam! - usłyszałam krzyk Oli, dobiegający z drugiej strony budynku. Serio Ola? Serio? 
Podeszłam do niej spokojnie, a ona rzuciła we mnie dwoma opakowaniami, w których zapewne były bokserki. Zaczęłam oglądać pierwsze
- Szczerze mówiąc to obrazki na tych bokserkach strasznie przypominają Marco. Będą idealne! - powiedziałam śmiejąc się. 
Odrzuciłam opakowanie do Oli, a ona skierowała się do kasy. Zaczęła oglądać drugie opakowanie. 
- Serio Ola? - powiedziałam śmiejąc się.
Podziwiam ją za to, że w tak krótkim czasie znalazła bokserki z napisem po polsku w sklepie w Nowym Jorku! Dobra jest! Podeszłam z opakowaniem do Oli, która stała w kolejce. Właściwie, to nie była kolejka, bo osoba przed nami właśnie płaciła. Po chwili i my płaciłyśmy, a potem wyszłyśmy.
Zaczęłyśmy chodzić po Nowym Jorku. Jestem tu już trochę czasu, a jednak zawsze coś mnie zachwyci. Zaczęłam rozmawiać z Olą i czego się dowiedziałam? Że w Nowym Jorku mieszka już od 5 lat, a do Polski przyjeżdża tylko nieraz na wakacje i ferie. Okazało się również, że też idzie na ten sam koncert co ja. No to miło zapowiada się zabawa z One Direction!
***
Po długich wędrówkach po Nowym Jorku rozstałam się z Olą i wróciłam do swojego apartamentu w hotelu. Gdy tylko weszłam do domu rzuciłam się na kanapę gotowa zasnąć, ale oczywiście nie może być tak kolorowo! Co się tym razem stało? Co innego, jak nie telefon.. Zaczął dzwonić nie wiadomo po co! Nie patrząc na ekran przesunęłam palcem, aby odebrać.
- Jeżeli jest to naprawdę ważne to mów, jak nie to się rozłącz, bo idę spać. - powiedziałam do słuchawki.
- Aha? - usłyszałam męski głos.
Te trzy litery wystarczyły, abym rozpoznała do kogo należy ten głos.
- Nawet dla mnie nie masz czasu? - usłyszałam znowu.
Mam! Wpadaj do mnie! Tak tęsknie za Tobą!
- Sorki, raczej nie.. - powiedziałam powstrzymując śmiech.
- Mam rozumieć, że nie chcesz ze mną gadać? - usłyszałam poważny ton chłopaka.
- No coś w tym sensie. - powiedziałam śmiejąc się.
- A idź Ty Luiza, nie lubię Cię takiej. - powiedział i zaczął się śmiać.
- Oj Teo, głupolku wiesz, że Cię kocham. - powiedziałam śmiejąc się.
- No domyślam się coś. Ale ja tu dzwonię w innej sprawie. - powiedział znowu poważnie.
- Mam Ci coś kupić, czy co? Wszyscy dzisiaj maja do mnie jakąś sprawę. Matko Święta, ja zaraz zasnę na stojąco, ale oczywiście, ten głupi telefon nie chce się wyłączyć.. - powiedziałam znowu kładąc się na kanapę i zamykając oczy.
- No ale wiesz moja sprawa nie może poczekać. - powiedział Łukasz poważnym i formalnym tonem.
- No to mów szybciej, bo kurde spać mi się chcę! - powiedziałam głośniej, prawie że krzycząc.
- No bo ta sprawa jest taka, żebyś wyszła do recepcji. - usłyszałam i aż zerwałam się z tej kanapy.
- Że co?! - wykrzyczałam.
- Czekam z Robertem w hallu, bo przemiła pani z recepcji nie pozwoliła nam wejść do Ciebie. A i nie sprzątaj, jesteśmy przygotowani na burdel, a więc tylko zejdź po nas. - powiedział Łukasz i rozłączył się.
Że co kurwa?! Że oni już są? W jaki sposób?! Jak?! Dlaczego?!
Szybko rzuciłam się na swoją torebkę i wyjęłam bokserki, które zakupiłam Marco, wrzuciłam do swojej walizki, ale oczywiście musiały wypaść z opakowania. Oj lać na to! Nie będą zaglądali mi do walizek! Szybko zaczęłam ścielić kanapę i wszystkie opakowania, które zostały po mojej i Oli nocy filmowej wrzuciłam do kosza. Popatrzyłam na całe pokój, w którym najczęściej przebywałam. Chyba nie jest tak źle. Założyłam buty i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do windy i nacisnęłam guzik, aby przywołać to ,,małe pomieszczenie". Zjadę na dół i co? Przytulę się do nich i powiem, jak to za nimi tęskniłam? Owszem, tęskniłam za nimi, ale nie sądziłam, że przyjadą. Nie sądziłam, że Robert wziął na serio moje słowa. Gdy winda podjechała na moje piętro weszłam do środka i nacisnęłam guzik ,,0".  Będę zachowywała się jakby nigdy nic? No, ale przecież ta cała afera to nie jest nic! Dla mnie to znaczyło wiele! Po chwili usłyszałam dźwięk oznajmujący, ze dojechałam na odpowiednie piętro i drzwi się rozsunęły. Wyszłam z windy i zobaczyłam dwóch tak dobrze znanych mi chłopaków, którzy stali tyłem do mnie i rozmawiali zawzięcie o czymś z recepcjonistką.  Serce podskoczyło mi do gardła.. Ale przełamałam się i zaczęłam powoli do nich dochodzić, ale oczywiście moje serce nie potrafiło się uspokoić i z każdym moim krokiem biło coraz szybciej.
- Matko! Przecież mówię po raz setny, że znamy się z Luizą i ona nas oczekuje! - krzyknął Łukasz.
- Już, już. Spokojniej. - powiedziałam lekko śmiejąc się.
Łukasz i Robert odwrócili się szybko w moją stronę.
- Luiza.. - wyszeptał Robert.
Uśmiechnęłam się lekko, no bo co miałam powiedzieć? ,,Witaj kochany Robercie, tak cholernie za Tobą tęskniłam!" i po tych słowach rzucić się na niego.
- No widzi pani! Nie chciała nam pani wierzyć, to ma pani te swoje twarde dowody! - zaczął krzyczeć Teo na recepcjonistkę, która spuściła głowę.
- Ej, ej Łukasz. Nie krzycz na nią. - powiedziałam łapiąc go za rękę, aby nią tak nie machał.
- Dlaczego? - zapytał patrząc na mnie i uśmiechając się powoli.
- Bo ja pani kazałam, żeby nie mówiła nikomu, jaki jest numer moich drzwi bez mojej zgody, za co jestem jej bardzo wdzięczna. - powiedziałam uśmiechając się szeroko do recepcjonistki. Taa, niech się cieszy, że jej ratuję dupę! Odwdzięczy mi się jakoś.
- No wiesz co, dzięki. - powiedział Łukasz i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. - Oj dobra! - krzyknął i przytulił mnie mocno. - Tak bardzo tęskniłem! A najlepsze jest to, że byliśmy w tym samym kraju, a ja myślałem, że wyjechałaś! - powiedział Łukasz dźgając mnie w brzuch.
- Taak, wiem. Potrzebowałam chwili na przemyślenia i wszystkie takie. - powiedziałam odrywając się do niego.
- I co? Do jakiego doszłaś wniosku? - usłyszałam za sobą ten melodyjny głos. Robert.. Był tak bardzo blisko mnie, a ja nie mogłam go przytulić.
- Do wielu. - powiedziałam uśmiechając się do niego tajemniczo oraz puściłam mu oczko.
Robert popatrzył na mnie skupionym wzrokiem, zapewne próbując odczytać jak bardzo się zmieniłam oraz co mam zamiar zrobić.
- No chodźcie. - powiedziałam do piłkarzy pokazując ręką na windę.
Obaj ruszyli w tej samej chwili i już stali razem ze mną w środku ,,małego pomieszczenia". Po chwili dojechaliśmy na moje piętro i ruszyliśmy w stronę mojego pokoju.
- Zapraszam w moje skromne progi w Nowym Jorku. - powiedziałam otwierając drzwi piłkarzom i przepuszczając ich.
Łukasz wszedł szybko oglądając pierwszy pokój, do którego wszedł, lecz Robert zatrzymał się, aby mnie przepuścić w drzwiach. Matko! Jaki on jest kochany! Uśmiechnęłam się do niego słodko i weszłam do środka, a zaraz za mną i Robert, który zamknął drzwi.


A więc witam serdecznie z nowym rozdziałem! Taaak, miał być daaaawno, no ale jak przeczytaliście post, który dodałam wczoraj to mam nadzieję, że jakoś mnie rozumiecie. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że mam teraz spooro nauki! :D
No i przede wszystkim miałam przez jakiś czas brak weny, no i tak rozdział tworzył się tle czasu, no ale ostatnio stwierdziłam ,,NIE MOGĘ ICH ZAWIEŚĆ! NIEKTÓRZY CZEKAJĄ NA NOWY ROZDZIAŁ, A JA DUPY NIE RUSZAM!" no i zaczęłam pisać i pisać, no i powstało coś takiego. :)
Hmm, szczerze mówiąc to nawet podoba mi sie ten rozdział, tylko nie wiedziałam jak go zakończyć, więc jest oto bardzo ciekawe zakończenie, gdzie pojawia się Lewy i Teo! :D
No to chyba na tyle :D
Aaa i najważniejsze. Nie wiem ile osób czyta tego bloga, ale na każdym z postów mam sporo wyświetleń, a więc zrobimy mały szantażyk :D

20 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ

Oczywiście ja spełnię swoją obietnicę i jak znajdzie się tylko pod tym postem 20 komentarzy, to wstawię nowy rozdział :D No i teraz na temat tych komentarzy. JEDNA OSOBA MOŻE DODAĆ TYLKO JEDEN KOMENTARZ, o co dokładnie chodzi? Czytasz = komentujesz, możesz dodać nawet trzy komentarze, ale tylko jeden jest wliczany w liczbę 20 komentarzy. No i oczywiście MOJE KOMENTARZE SIĘ NIE LICZĄ! :)
Dobra to chyba tyle, z takich spraw z tego bloga. :)
Pozdrawiam ♥

P.S. ZAPRASZAM NA SWOJEGO NOWEGO BLOGA Ta chwila jest jedyna! :)

wtorek, 4 lutego 2014

WAŻNE INFORMACJE

A wiec mam dla Was kilka naprawdę ważnych informacji, które mam zamiar Wam przekazać, a nigdy nie mogę się jakoś pozbierać, a więc zacznijmy od początku :
1. NIE! NIE ZAWIESZAM BLOGA! Dostaje na ask'a sporo pytań, czy zawieszam bloga, a więc odpowiadam publicznie : NIE! Blog nie zostaje zawieszony. Owszem rozdziały opóźniały się, opóźniają się i pewnie nadal będą się opóźniały, ale mam pomysł na tego bloga i nie mogę go zaprzepaścić.
2. Zbliżamy się również dużymi krokami do końca opowiadania, ale nie sądzę, że końca mojego pisania. Prowadzę jeszcze dwa blogi (w tym jeden zawieszony! :o ) oraz powstał nowy.
3. Jak widzę ile jest wyświetleń, a ile komentarzy to się martwię. Ja naprawdę liczę na każdy komentarz i ten pozytywny i ten negatywny, bo każdy mi pomaga! ♥
4. Od razu mogę powiedzieć, że nowy rozdział będzie dodany jakoś na dniach.. Postaram sie jak najszybciej, bo zbliżam się do końca napisania tego rozdziału! NARESZCIE!
5. ZAPRASZAM NA MOJEGO NOWEGO BLOGA, KTÓRY MIEJMY NADZIEJĘ ZNAJDZIE RÓWNIEŻ CZYTELNIKÓW! ♥♥♥
Ta chwila jest jedyna!

To chyba na tyle, z tych ważnych wiadomości, no i mam nadzieję, że ktoś z tutejszych czytelników zajrzy na mojego bloga! :) ♥

poniedziałek, 6 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 33

- Justin? Hmm.. Chyba miły.. - powiedziałam, ale Alexii mi przerwała.
- Nie Justin. - powiedziała.
- Nie Justin? To kto? - zapytałam już bardzo zdziwiona.
- No Robert Lewandowski, no nie? - powiedziała Alexii wywracając teatralnie oczami.
Popatrzyłam na nią zdziwiona. Zgodziłabym się gdyby kojarzyła mnie z Justinem, Teo, Piszczkiem, a nawet Marco, ale nie z Lewym.. Chociaż głośno o nas było..
- Robert? - zapytałam patrząc na nią.
- Nie, Święty Walenty.. - odpowiedziała sarkastycznie uśmiechając się. - No przecież, ze Robert..
- Hmm, Robert.. Robert jest taki specyficzny.. Jest kochany, miły, szarmancki, potrafi zadbać o swoich przyjaciół, nie chce aby jego bliskim stała się krzywda, choć.. Choć, nieraz jest trudny do pojęcia, choć często jest denerwujący, to i tak jest najwspanialszym człowiekiem. - powiedziałam i w tej chwili uświadomiłam sobie, że ja naprawdę go kocham. Tak! Kocham Go!
- Zazdroszczę Ci takiego chłopaka. - powiedziała Ola i uśmiechnęła się, po czym szybko odwróciła i odeszła.
Popatrzyłam w tamtym kierunku, ale nic nie zobaczyłam.. Nie zdziwiłabym się, gdyby była to jakaś wróżka.. Była już zamiana dusz, w którą uwierzyłam, to w wróżki też uwierzę. Jaki ten świat jest zagmatwany.. Po chwili weszłam do najbliższej kawiarni i zamówiłam wyspę z wodospadem.. Taaa, żebym jeszcze wiedziała co to dokładnie jest.. Wyjęłam telefon i zaczęłam obracać go w palcach, myśląc co mogę w tej chwili zrobić. Po chwili usłyszałam swój dzwonek. Popatrzyłam na ekran, Marco.. Ooo, patrzcie panowie, przypomniał sobie o mnie! Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Cześć Luiza. - usłyszałam zachrypnięty głos Marco.
- No witam pana Przypominam-sobie-o-innych-jak-czegoś-chcę. - powiedziałam uśmiechając się sarkastycznie, chociaż wiedziałam, że on tego nie widzi.
- Masz okres, czy mi się tylko wydaje? - zapytał chłopak i usłyszałam jego śmiech.
- Ohh, ja przynajmniej nie dzwonię tylko wtedy, kiedy coś chcę. - powiedziałam uderzając nogą w krzesło po drugiej stronie stolika.
- A myślisz, że ja czegoś od Ciebie pragnę, najłaskawsza pani? - powiedział Marco poważnym tonem.
- Wcześniej nie dzwoniłeś, a napisałeś, że zadzwonisz.. - powiedziałam i dopiero zorientowałam się, że stoi nade mną kelnerka z dużą ilością lodów i gorącą czekoladą. Uśmiechnęłam się do niej życzliwie i pokazałam ręką, aby położyła na stoliku. Kobieta położyła tacę na wcześniej pokazanym przeze mnie miejscu i odeszła.
- Napisałem, napisałem.. A wiesz ile rzeczy w tym czasie musiałem zrobić.. - powiedział Marco i mogę się domyślić, że w tej chwili machał rękoma we wszystkie możliwe strony.
- No tak, przede wszystkim musiałeś się wygadać Robertowi, że mnie spotkałeś.. - powiedziałam i pomimo tego, że podczas koncertu obiecałam mu, że jak to zrobi to więcej się do niego nie odezwę, to się uśmiechnęłam.
- Ja mu nie powiedziałem.. - zaczął Marco.
- To co, może ja do niego zadzwoniłam i powiedziałam, że byłam na koncercie Biebera? - przerwałam mu.
- Niee, to Piszczek mu się pochwalił. - ahh, no tak, a kogo innego mogłabym się spodziewać.. Tylko Piszczuś wie co i kiedy powiedzieć.. - Jesteś na mnie zła? - usłyszałam Marco.
- Za co? - zapytałam.
- No za to.. - odpowiedział i słychać było jego śmiech, który próbował za wszelką cenę powstrzymać.
- Za to, czyli? Można dokładniej? - zapytałam podnosząc brwi, chociaż wiedziałam, że on tego nie widzi..
- No za to, czyli, że nie zadzwoniłem..- powiedział trochę ciszej.
- Powinnam być bardzo zła, ale dzisiaj spotkałam dziewczynę, dzięki której zmienił się trochę mój sposób patrzenia na świat.
- Czyli nie jesteś zła? - zapytał, a ja wiedziałam, że w tej chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie, nie jestem na Ciebie zła. - powiedziałam wkładając łyżeczkę do lodów.
- I wracam do Dortmundu.. - powiedział cicho Marco.
Że co? To on nie jest w Dortmundzie? To gdzie on jest?
- Marco, to gdzie Ty jesteś? - zapytałam ściszając głos.
- No w Dortmundzie, dlaczego pytasz? - usłyszałam lekką nutkę zdziwienia w jego głosie.
- Powiedziałeś przed chwilą słowa ,,I wracam do Dortmundu".. - powiedziałam coraz bardziej zdziwiona jego zachowaniem.
- Hahaha, nie nic. - powiedział i zaczął się śmiać. - Mówiłem do siebie.. - dodał po chwili.
Odkąd go poznałam, to on zarażał swoim śmiechem, zarażał poczuciem humoru.. Nikt w jego towarzystwie nie potrafił długo być smutnym..
- Aha. Nadal nie rozumiem, ale mniejsza o to.. Ważniejsze jest, że.. - zaczęłam i wtedy podeszła do mnie ta sama dziewczyna, co jeszcze kilka minut temu.. Alexii.. Jeżeli dobrze pamiętam.. 
- Luiza.. - zaczęła i uśmiechnęła się do mnie.
- Marco zadzwonię za chwilkę, bo mam Ci coś ważnego do powiedzenia. Odbierzesz, no nie? - powiedziałam do słuchawki i lekko się uśmiechnęłam.
- No dobra, dobra. Nie wiem co tak ważnego powstrzymuje Cię, abyś powiedziała mi to w tej chwili, ale będę czekał na telefon. - powiedział i zaczął się śmiać.
Bez dłuższego zastanowienia przerwałam połączenie i popatrzyłam na dziewczynę. Patrzyła na mnie smutnym wzrokiem, albo może tylko mi się to wydawało..
- Ola.. Czemu przed chwilą tak szybko odeszłaś? - zapytałam miło uśmiechając się do niej.
- Em.. Miałam ważną sprawę, którą musiałam szybko załatwić, tak jak Ty teraz musisz załatwić pewną sprawę szybko.. - powiedziała patrząc na mnie ze smutkiem i napięciem. Wyczułam to.. Taaa, prawie jak pies!
- Mam jakąś sprawę, którą muszę szybko załatwić, a o niej nie wiem?  - powiedziałam zaczynając bardziej myśleć. STOP. Co ja muszę zrobić? - Mhm.. No to ciekawie się zapowiada.. - dodałam uśmiechając się.
- Bo.. Kurczę.. To jest dość dziwne.. - powiedziała Alexii siadając na krześle na przeciwko mnie, a w tej samej chwili obok naszego stolika pojawiła się kelnerka.
- Podać coś? - zapytała kobieta w czarnym stroju uśmiechając się miło do nas.
- Nie, nie trzeba. Dziękuję. - odpowiedziała Ola i znowu popatrzyła na mnie - Co tutaj robisz? - ciągnęła dalej, gdy kelnerka poszła.
- Emm, chyba mam zamiar zjeść lody i wypić czekoladę. - powiedziałam pokazując na rzeczy przede mną.
- Ahh, no tak. To jedz i pij. - powiedziała i zająknęła się na chwilę. -  Ale nie chodzi o to.. Co robisz tutaj.. - powiedziała pokazując na okno. Taa, domyślam się, że chodzi jej o Nowy Jork. 
- Emm, z tego co wiem to czekam na koncert One Direction, który ma się odbyć 23 sierpnia.. - powiedziałam patrząc na nią.
- Ohh! Jejku! Nie rozumiemy się! - zaczęła mówić głośniej wymachując rękoma we wszystkie strony. Hhaha, prawie jak Marco, ale sorry Ola jeszcze trochę Ci do niego brakuję! 
- No właśnie nie za bardzo.. - powiedziałam zaczynając jeść lody.
- Dlaczego nie jesteś z Robertem, tylko tutaj? - zapytała, a ja upuściłam łyżeczkę. - Emm.. Przepraszam. Ja nie powinnam pytać. Cześć. - powiedziała dziewczyna i zaczęła wstawać z krzesła. Po chwili stała już przy drzwiach wejściowych.
- Nie zaczekaj! - krzyknęłam, a Alexii popatrzyła na mnie. - Chodź. - pokazałam na krzesło, które po chwili znowu było zajęte przez te samą osobę.
- Ja nie powinnam o to pytać. To było głupie pytanie. - powiedziała Ola i spuściła głowę.
- Nie. Poprzednio jak mnie zapytałaś o Roberta doszłam do wniosku, ze coś do niego czuję i.. Tak. Czuję też to, że nie powinno mnie tu być, że powinnam być w Polsce, albo w Dortmundzie, ale nie mogę.. Nie mogłabym znieść tego wszystkiego. Ty pewnie nie znasz jego przeszłości.. Nie wiesz wszystkiego, a ja o tym dowiedziałam się tak nagle! Tak, jakby ktoś pstryknął palcami.. I to na dodatek nie on mi to powiedział.. - mówiłam, a wspomnienia znowu do mnie powróciły.. Poczułam łzy na swoich policzkach.
- Nie płacz, kochana. - powiedziała Ola i podeszła do mnie. Po chwili przytuliła mi. - Jak nie chcesz to nie mów dalej. Zawsze powiem coś, co spowoduje płacz u innych. Przepraszam. - wyszeptała mi do ucha.
- Nie. Nie o to chodzi. To nie przez Ciebie. Byłam szczęśliwa z Robertem.. No, ale nie za długo. Po kilku dniach pewna osoba powiedziała coś w tajemniczy sposób na temat Roberta. Na początku chciałam się dowiedzieć wszystkiego od Roberta, ale on nic nie mówił.. Potem dowiedziałam się prawdy od innej osoby. - mówiłam dalej wycierając łzy z policzków. - Gdy chciałam, aby Robert, albo któryś ze znajomych mi to wyjaśnił, to nikt się nie odezwał.. Nikt! - dokończyłam i zaczęłam płakać.
- Hej, popatrz na mnie. - powiedziała dziewczyna podciągając mój podbródek do góry. - Nie wiem co to takiego było, ale sądzę, ze każdy zasługuje na choć kilka minut wyjaśnienia.. Może zadzwoń do Roberta, aby to wszystko wyjaśnić.. - powiedziała uśmiechając się i znowu mnie przytuliła.
Wtedy znowu przypomniałam sobie sms'a od Roberta, w którym prosił o rozmowę.

- Będziesz wtedy przy mnie? - zapytałam Oli wycierając swoje łzy.
- Jasne, tylko będziesz musiała napisać kiedy.. - powiedziała uśmiechając się i usiadła znowu na krześle na przeciwko mnie.
- Teraz. - powiedziałam i wyjęłam telefon z kieszeni.
- Jesteś tego pewna? - zapytała patrząc na mnie z troską.
- Tak. - odpowiedziałam i nacisnęłam zieloną słuchawkę przy jego numerze telefonu i zdjęciu.
- Luiza? - zapytał głos w telefonie, który odebrał po jednym sygnale.
- Tak. - odpowiedziałam tak cicho, że wątpię, aby Robert to usłyszał.
- Jezu! Dziękuję! Dziękuję, że zadzwoniłaś! - usłyszałam radosny głos Roberta i włączyłam na głośnomówiący.
- Co takiego miałeś mi do powiedzenia? - zapytałam po chwili ciszy.
- Ja.. Ja. Kurwa! Luiza! Przepraszam! Mam Ci tyle do powiedzenia, ale żadne słowa nie wyrażą tego jak się czuję, jak żałuję tego, że Ci nie powiedziałem prawdy, oraz tego, że to zrobiłem! Wiem, że to jest głupie wytłumaczenie, no bo przecież każdy może powiedzieć ,,żałuję" i może to być słowo, które nie ma poparcia w jego uczuciach, ale w moich ma! Moje słowo ,,żałuję" jest prawdziwe! Ja naprawdę tego żałuję! Kurwa! Nawet nie wiesz ile dałbym, żeby Cię teraz zobaczyć, dotknąć.. - mówił cały czas jak najęty, rzadko czerpiąc oddechy. Od tego wszystkiego na moich ustach pojawił się uśmiech. - Kurwa! Luiza, nawet nie wiem gdzie, na jak długo, żeby przyjechać do Ciebie! - dodał.
- Jestem w Nowym Jorku do 27 sierpnia. - powiedziałam i popatrzyłam na Olę, która pokazywała mi coś rękoma.
- Rozłącz się. - po chwili szepnęła, a ja nacisnęłam czerwoną słuchawkę. - No to teraz możesz czekać na telefon, gdzie mieszkasz, albo zobaczysz go w pokoju. - Powiedziała Ola przesuwając swoje krzesło bliżej mnie.
Po chwili nasza rozmowa zeszła na w ogóle inny temat.. Po jakimś czasie przejechałyśmy taksówką do mojego hotelu, gdzie oglądałyśmy filmy i gadałyśmy o wszystkim przez całą noc.



No to witam ponownie! Wiem, ze nie było mnie tu dość długo, bo więcej niż dwa miesiące i za to Was bardzo przepraszam! WINNA! Taak, ja o tym wiem! No, ale na początku miałam brak weny, potem komputer w naprawie i nauka, która szczerze mówiąca nadal nie idzie mi dobrze, no a potem były święta, Sylwester i tak dalej no, ale rozdział cały czas był w tworzeniu, a więc miejmy nadzieję, że jakoś wyszło! :)
Rozdział trochę dłuższy, ale mam nadzieję, że się nie zanudzicie! Następne rozdziały postaram się dodawać dość regularnie, hahaha! Taak, to jest moje postanowienie noworoczne! :)
No, a już teraz bardzo Wam dziękuję, jak dotąd doszliście, no i pokazuję Wam gify, które można powiedzieć są sytuacje występujące w moim opowiadaniu! Postaram się dodawać teraz takie gify, bo jak czytałam kiedyś opowiadanie z takimi gifami, to scena w opowiadaniu, dla mnie robiła się łatwiejsza do ogarnięcia! Hhahah! :D
No dobra to chyba tyle, tego mojego pisania! Mam nadzieję, że się nie zanudziliście! ♥
Pozdrawiam,
Zyga! ♥





niedziela, 3 listopada 2013

ROZDZIAŁ 32

Otworzyłam oczy i zauważyłam, że nie jestem w swoim hotelowym pokoju. Szybko wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi. Byłam w tym samym ubraniu co wczoraj na koncercie. No tak.. Byłam na koncercie Justina, a potem zadzwonił do mnie Piszczek, rozpłakałam się i Marco mnie zabrał.. Czyli jestem w hotelu, w którym był Marco. Ale przecież on był z siostrą, to czemu nie zauważyłam jej w samochodzie? Weszłam do pokoju, gdzie był telewizor i zobaczyła karteczkę.
,,Musiałem jechać do Dortmundu, bo trening mi wypadł, ale nie chciałem Cię budzić, bo tak słodko spałaś. Lisa kazała Ci zostawić śniadanie, a więc jest na stole ,,w kuchni". Hotel jest opłacony, a jesteś tutaj, bo nie wiedziałem gdzie teraz jesteś zameldowana. Dobra, nie rozpisując się, zjedz śniadanie i wracaj do swojego hotelu. Zadzwonię później.
Marco xoxo"
Uśmiechnęłam się po przeczytaniu listu i skierowałam do kuchni. Zobaczyłam kanapki i kakao. Już kocham te Jego siostrę.
*Kilka godzin później*
Siedziałam w hotelu i myślałam co mogę zrobić. Niewiele myśląc zaczęłam się przebierać. Gdy byłam gotowa wzięłam iPhona i wyszłam na zewnątrz. Już dzisiaj lecę do Noweg Jorku i będę tam siedziała do 26 sierpnia. Już kocham te wakacje. Wychodząc z hotelu złapałam taksówkę i poleciłam, aby zawieziono mnie na plażę.
Gdy dojechałam zaczęłam spacerować po dość pustej plaży. Jestem ciekawa dlaczego. Nagle ktoś zakrył mi oczy dłońmi. Serce zaczęło mi szybciej bić. Przecież ja tutaj nikogo nie znam. Jedyna osoba, która mogła coś takiego zrobić to Marco, ale Jego tu nie ma.. A może jednak został..
- Marco? - zapytałam i zaczęłam szybciej oddychać z czym wiązało się wdychanie powietrza obok mnie.
Poczułam te perfumy.. Te, których używa Robert.. A przynajmniej używał..
- Robert? - zapytałam, ale osoba nadal milczała.
Zaczęłam intensywniej myśleć. Bieber?
- Justin? - zapytałam.
- Ohh, już mnie ręce bolą. - powiedział chłopak stając przede mną.
- Wiesz jak mnie przestraszyłeś. - powiedziałam, a Bieber zaczął się śmiać. - Tak właściwie, to czym zaszczycam sobie Twoją obecność tutaj? Ze mną? - zapytałam.
Przecież jestem zwykłą nastolatką..
- Hmmm, właściwie to sam nie wiem. Zafascynowałaś mnie wczorajszym zdaniem i gdy tak rozmyślałem nad wszystkim chodząc po plaży zobaczyłem Ciebie.. Powód moich myśli. - powiedział i zaczął się śmiać.
- Ooo, widzę, że ktoś o mnie myśli. - powiedziałam uśmiechając się.
- Noo. Na jak długo tutaj zostajesz? - zapytał.
- Dzisiaj wyjeżdżam.
- Wracasz do Polski?
- Nie, nie.. Jadę do Nowego Jorku. - powiedziałam uśmiechając się.
- Ooo, no popatrz ja od 30 lipca do 2 sierpnia jestem w Nowym Jorku. Może wpadniesz na koncert? - zapytał chłopak uśmiechając się.
- Zobaczmy. - powiedziałam. - Ja muszę już jechać. Pa. - dodałam ruszając w kierunku wyjście z plaży.
Miałam być zwykła nastolatką, ale nie.. Zawsze coś zrobię, czym zwrócę swoją uwagę i nie jestem już zwykłą nastolatką..
*Kilkanaście dni później*
Marco się nie odezwał. Jest już 29 lipca, a Marco nie zadzwonił ani razu.. Ani razu.. A napisał na karteczce, że zadzwoni później.. Ile może trwać to później? Miesiąc? Rok? A może wieczność?
Na wszystkich stronach plotkarskich jest głośno, o nieznajomej, która była na koncercie z flagą Polski, dzięki której uśmiechnął się Bieber.. Jak byłam ostatnio na Facebooku miałam tysiące zaproszeń.. A najlepsze w tym wszystkim, że nie tylko z Polski. Robert dowiedział się, że byłam na koncercie Biebera, bo któregoś dnia dostałam od niego wiadomość.
,,Wiem, że mnie nienawidzisz, wiem że pewnie teraz nic nie znaczę, ale proszę przeznacz mi kiedyś chwilkę na rozmowę. Może to być nawet minutowa rozmowa.. Proszę. Wiem, że byłaś na koncercie Biebera.. On był nieznajomy i przeznaczyłaś mu tę minutkę, przeznacz ją i mi. Pomyśl, że dopiero się poznamy...
Całuję, Robert.. xoxo"
Po przeczytaniu tych słów zaczęłam ryczeć jak nigdy. Później do niego zadzwoniłam. Byłam gotowa przeznaczyć mu tę minutkę, ale nie odebrał, bo prawdopodobnie miał trening, a później gdy on dzwonił ja nie odbierałam.. Nie byłam wtedy znowu gotowa..
I pomyśleć, że była to tylko różnica kilku godzin.. A jednak.
Ubrałam się i wyszłam z hotelu. Zaczęłam chodzić uliczkami Nowego Jorku i wszystko podziwiać. Nagle moim oczom ukazał się sklep z air max'ami. Weszłam do środka i zaczęłam chodzić między pułkami. I zobaczyłam chyba najlepsze buty w całym sklepie. Wzięłam swój numer i przymierzyłam. Odpowiedni.. Włożyłam znowu do kartonu i wzięłam do kasy. Zapłaciłam za buty, a po chwili wyszłam już ze sklepu.
- Przepraszam Ty jesteś Luiza Milewska? - usłyszałam krzyk jakiejś dziewczyny po polsku. Odwróciłam się i zobaczyłam zmierzającą w moją stronę dziewczynę.
- Tak. - odpowiedziałam, gdy dziewczyna stała obok mnie.
- Ohh, sorki, nie przedstawiłam się Ola Pokorska, ale znajomi mówią na mnie Alexii. - powiedziała podając mi dłoń dziewczyna.
- Luiza Milewska. - powiedziałam uśmiechając się.
- Nie musisz się przedstawiać, większość osób Cię tutaj zna.. - powiedziała Ola uśmiechając się.
- Jak to? Dlaczego? - zapytałam.
- Po pierwsze Polska, która była na koncercie Justina za granicą, a nie w Polsce, po drugie na zdjęciach powiedziałaś coś Justinowi, po czym on się uśmiechał, a po trzecie później spotkaliście się na plaży i on Cię pamiętał!
- Na serio? Już tak głośno o tym? - zapytałam zdziwiona.
- Nie. Ale Polskie Belieberki wiedzą wszystko. - powiedziała i zaczęła się śmiać.
Nagle spoważniała i spojrzała na mnie.
- Jaki on jest? - zapytała po chwili ciszy.
- Justin? Hmm.. Chyba miły.. - powiedziałam, ale Alexii mi przerwała.
- Nie Justin. - powiedziała.
- Nie Justin? To kto? - zapytałam już bardzo zdziwiona.


A więc tak w pierwszej kolejności chcę przeprosić, że dopiero dzisiaj, a miał być co tydzień! Hhahaha, ale zapomniałam w ogóle. PRZEPRASZAM. 
Po drugie czemu tak późno? Mam skręconego palca i mam problemy z pisaniem na klawiaturze, bo co jakiś czas mnie boli i muszę robić przerwy, ale cały czas się staram! :D
Po trzecie. Tak głupi, ale mam pomysł dopiero na późniejszy okres, a teraz trzeba to jakoś rozwinąć.. :D
Hhahah, komentujcie! To daje wielką motywację! :* :*